Dwa tygodnie temu kupiłam sobie brokatowe piegi na twarz (no i ciało). Pochwaliłam się tym na Stories.
Totalnie mnie zachwyciły! No są takie cute! Będę miała je na jakieś wydarzenia. Koncerty. Urlop. Weekendowe letnie spacery po bulwarach. No bo przecież nie będę w nich chodzić do Biedronki. Nie będę w nich przyjmować klientek…? Nie będę w nich chodzić ot tak, na co dzień.
Bądźmy poważni! 🙄
No i, w rozmowach prywatnych w odpowiedzi na to Stories, okazało się, że powagi w niektórych środowiskach jednak nie ma 😛 Są dziewczyny, które przylepiają je sobie na co dzień. Właśnie do wspomnianej Biedronki. Bo chcą! Bez większego pomysłu na swój look danego dnia. Jest to dla nich jak posmarowanie twarzy kremem o poranku. Idą tak też często do pracy.
No i usiadłam.
Renata! Głosisz wkoło, że należy wychodzić ze swojej bańki. Że nie należy rezygnować z czegoś tylko dlatego, że…no właśnie. Nie wypada? O to mi chodziło? Nie wypada… ale czego. Nosić brokatowych piegów? Czemu NIE WYPADA 😀 Przecież ja nimi tylko wywołuję uśmiech na twarzach innych 😀 No to nie wypada czego. Sprawiać przyjemności swoim wyglądem? Poprawiać przede wszystkim SOBIE nastrój? Przecież one są czadowe! Na maxa mi się podobają!
Tak. Ja Ci się tu mędrkuję, żebyś rozkminiała, a ja sama ciągle wpadam w te swoje bańki, przekonania i rozkminy 🙂 Ale to właśnie dlatego tak często o tym wspominam. Bo wiem, że każda z nas siedzi w pewnych schematach i tak jak tydzień temu wspominałam (czytałaś mój newsletter tydzień temu, prawda?) – warto zastanowić się czy to jest moje czy nie moje.
Noszenie brokatowych piegów na co dzień (już) jest moje!
Renata