Bardzo częstym zarzutem wobec analizy kolorystycznej jest to, że ogranicza. „Nikt mi nie będzie mówił, że mam chodzić tylko w różowym, fioletowym i niebieskim. Ja się wyrażam modą, ja się wyrażam kolorami, nie będę wchodziła w żadne pudełka, w żadne schematy. Analiza kolorystyczna jest bez sensu.” Hmm… Porozmawiajmy sobie o tym dzisiaj!
Nagrałam na ten temat krótki filmik, ale jeśli wolisz czytać, to poniżej znajduje się jego transkrypcja.
No właśnie, czy analiza kolorystyczna ogranicza? Z jednej strony tak, bo rzeczywiście wchodzimy w to pudełko, w te ograniczenia i te schematy, po to, żeby najlepiej podkreślić i tak „dopalić” swoją urodę. Ale z drugiej strony nie do końca się z tym zgodzę, ponieważ nie trzeba się aż tak bardzo trzymać tych zasad i reguł, które zostaną nam wskazane.
Ale o tym za chwilę! Od początku. Zastanówmy się nad tym (czyli zachęcam Ciebie do tego, żebyś się zastanowiła ;)), czy rzeczywiście wyrażasz się modą? Czy rzeczywiście wyrażasz się kolorem? Czy faktycznie Twoja paleta kolorystyczna w szafie jest tak szalona i bogata, że w momencie kiedy wejdziesz w ten schemat, który zostanie Ci wskazany, rzeczywiście będzie to bardzo duże ograniczenie? Zastanów się nad tym, czy rzeczywiście umiesz połączyć te wszystkie kolory? Jeżeli masz tych kolorów bardzo dużo w szafie, czy one wszystkie ze wszystkimi się łączą? Czy ta jedna bluzka będzie tylko i wyłącznie pasowała do tych jednych spodni, albo połączysz ją tylko z jakimiś neutralnymi kolorami, ponieważ jest już np. zbyt żywa i czujesz, że gdyby w stylizacji było więcej kolorów, to jednak Ciebie trochę przekrzyczą?
Zastanówmy się (czyli Ty się zastanów) nad tym, czy rzeczywiście ten czarny to jesteś Ty, Twój charakter, Twoje wnętrze? Czy faktycznie ta czerń wyraża Ciebie? Czy to jest, nie oszukujmy się, trochę pójście na łatwiznę? Czy to nie jest to, że „czarny do wszystkiego pasuje” (czyli czarny do czarnego tak naprawdę)? Czy Ty po prostu nie musisz się zastanawiać nad tym, jak połączyć ze sobą kolory, i dlatego w tą czerń wchodzisz?
Zastanówmy się też (czyli Ty się zastanów), czy te kolory neutralne, w których chodzisz – np. beże, szarości, czerń – są Twoim wyborem, bo faktycznie w nich się czujesz dobrze, najlepiej? Czy tak naprawdę jest Ci najwygodniej, bo nie musisz się co rano zastanawiać co na siebie założyć? Bo i tak się malujesz, w związku z tym i tak zawsze dobrze wyglądasz? Czy to jest Twój wybór, taki z głębi serca? Czy to jesteś Ty, czy to jest pójście na łatwiznę, czy to jest pójście w kierunku trendów i mody?
Niczego tu nie zarzucam i nie mówię Ci jak jest u Ciebie. Być może u Ciebie właśnie ten styl minimalistyczny, być może ten styl czarnych total looków, czy wszelkich innych kolorów, które mogłabym sobie wymieniać, to rzeczywiście jest Twój styl. Ale jeżeli to jest coś, co jest takim wyborem, żeby sobie ułatwić życie, to ja w tym momencie bardzo, ale to bardzo polecałabym zrobienie sobie analizy kolorystycznej. Dlaczego?
Na analizie kolorystycznej, po pierwsze, dowiadujesz się, które kolory „dopalają” Twoją urodę. To nie jest tylko poznawanie kolorów, w jakich masz chodzić (choć to jest rzeczywiście celem i do tego dążymy), ale tak naprawdę na takim spotkaniu realnie poznajesz swoją urodę. Tak od zera.
Patrzysz na siebie codziennie w lustro, ale Ty w tym lustrze najczęściej widzisz pewne niedoskonałości. „Mam za słabe brwi. Mam za małe usta. Moja tęczówka jest jakaś taka przymglona. Mam bardzo szarą cerę, w związku z tym codziennie muszę nałożyć jakiś fluid i rozświetlacz, żeby rzeczywiście rozświetlić tą swoją urodę.” Często też się czepiamy niewłaściwego koloru włosów, że jest taki mysi, taki szary, że jest niewystarczający. My w tym lustrze cały czas poprawiamy tą swoją urodę, bo cały czas mamy poczucie, że jesteśmy niewystarczające – trochę ze względu na to, że porównujemy się bardzo często na przykład z bardzo wyrazistymi urodami. Takimi, które mają bardzo mocne brwi, bardzo mocny kolor włosów, świetlistą, promienną cerę… I nam się wydaje, że jak staniemy obok tych osób, to my jesteśmy w jakiś sposób niewystarczające.
Podczas analizy kolorystycznej zaczynasz rozumieć o co chodzi w Twojej urodzie. Zaczynasz rozumieć to, że Twoja uroda jest wystarczająca. Że na ten Twój indywidualny sposób jest idealna. I nie mówię, że masz się nie malować, bo i ja korzystam z dobrodziejstw makijażu. Natomiast chodzi o to, żeby ten makijaż później był już tylko „dopaleniem” tej urody i Twojego wizerunku, a nie malowaniem swojej twarzy od samego początku. Ponieważ gdy zakładasz swoje kolory na siebie, to – w zależności od tego jakim jesteś typem, bo u każdego zupełnie coś innego pracuje – albo pięknie Ci się rozświetli cera, albo się pięknie schłodzi, zrobi się taka lodowa, świetlista. Albo zrobi Ci się taka cudownie ogrzana, z pięknym czerwonym rumieńcem na policzkach. Przepięknie mogą Ci się dopalić oczy i świecić jak żaróweczki. Może się okazać, że Twoja uroda jest bardzo harmonijna, subtelna, delikatna i trzeba ją właśnie dopalać bardzo delikatnymi dodatkami i kolorami, żeby jej nie atakować i nie przekrzykiwać.
W związku z tym, jeżeli dopalisz swoją urodę swoimi kolorami, to już nie musisz sobie malować mocnych brwi, bo czujesz, że ich nie masz – dane kolory sprawią, że cała Twoja uroda się wyrównuje, uspokaja. Widzę Ciebie, widzę Twoją urodę. Ty już tak naprawdę musisz tylko delikatnie musnąć usta jakimś kolorem szminki, delikatnie policzki. Brwi nie musisz malować sobie od samego początku, bo one się okazują widoczne! Najczęściej te brwi nam znikają, jeżeli są jasne i delikatne, przy tych najciemniejszych kolorach – czerni, ciemnych granatach, bardzo mocnych kolorach. Wtedy sprawiają one, że te brwi nam w jakiś sposób faktycznie znikają. Nie będę tutaj wchodziła w szczegóły każdego typu kolorystycznego, bo u każdego jest to coś innego, ale generalnie są pewne rzeczy, które w jakiś sposób nam przeszkadzają w naszej urodzie, a możemy je uspokoić i wyciszyć (albo uwydatnić) za pomocą koloru w jakim chodzimy.
I teraz pytanie – czy nas ta paleta ogranicza? Na przykład przychodzisz do mnie na takie spotkanie i ja Ci mówię, że fioletowy, różowy i niebieski są Twoimi top of the top kolorami, wyglądasz w nich pięknie, świetliście, promiennie, oko się błyszczy, cera się świeci, wyglądasz super. W jakich kolorach chodziłaś wcześniej? „No w czarnym, Renata.” To jeżeli Twoja szafa jest czarna, a ja Ci mówię: fioletowy, niebieski, różowy… To która paleta jest bardziej ograniczona? 😉
I zawsze po takim spotkaniu na analizie kolorystycznej mówię: teraz, na samym początku, fajnie by było, jeżeli byś weszła tylko i wyłącznie w te kolory i w tą paletę, którą ja Ci wskażę. I skupiła się na tych, dajmy na to, trzech kolorach. Dopalaj swoją urodę. Ucz się jej. Ponieważ właśnie w tym momencie zaczynasz ją rozumieć. Bo jak zakładasz ten fioletowy, niebieski, różowy (już się uczepmy tych trzech kolorów :)), to Twoja cera zawsze błyszczy, zawsze jest świetlista, oko zawsze jest takie promienne, wszyscy na Ciebie patrzą „Jezu, jak Ty dzisiaj fajnie, świeżo i lekko wyglądasz. Co się wydarzyło? Czy się zakochałaś? Czy się wyspałaś?” i tak dalej. Nikt tak naprawdę nie będzie Ciebie pytał o kolor bluzki, tylko to będą właśnie tego typu komplementy i pytania – czy się zakochałaś?
Kiedy zaczniesz ćwiczyć tą swoją urodę i uczyć się jej od początku, uczyć się, że rzeczywiście te kolory sprawiają, że Ty bez makijażu już wyglądasz dobrze, to przestaniesz już się czepiać tego, że masz na przykład zbyt delikatne brwi i że musisz je od początku malować. Albo że musisz rzeczywiście pofarbować włosy, bo ten kolor Twoich włosów jest taki nijaki. Oczywiście, farbuj się, nie mam nic przeciwko! Ale chodzi o to, że Ty już przestajesz się siebie tak bardzo czepiać.
Mija jakiś czas – miesiąc, dwa miesiące, pół roku – kiedy chodzisz rzeczywiście tylko i wyłącznie w tych kolorach, które ja Ci wskażę (czy każda inna kolorystka). I kiedy pójdziesz do sklepu, i będzie Cię kusiło „Kupuję tą pomarańczową bluzkę, bo ona jest ekstra, ona jest teraz w trendach, jest świetna, jest na przecenie, biorę! Renata nic mi nie będzie mówiła, że mam chodzić tylko w trzech kolorach.”, ale przez te pół roku chodziłaś w tych trzech kolorach i widziałaś jak super w nich wyglądasz, i że Twoja uroda w żaden sposób nie jest niewystarczająca, jest po prostu totalnie idealna… W tym momencie, kiedy założysz na siebie tą pomarańczową bluzkę, marynarkę czy cokolwiek będziesz chciała sobie kupić w tym kolorze, stwierdzasz „Ojojojojojoj, jaka ja żółta jestem. Ojojojoj, chyba będę musiała sobie nałożyć trochę podkładu, trochę różu, coś tutaj trzeba zacząć kombinować.” I zaczynasz realnie widzieć to, że ten pomarańcz Ci po prostu nie służy. Że on rzeczywiście podkreśla to, czego nie lubisz w swojej urodzie. Albo że inne kolory będą sprawiały, że te brwi znikają i trzeba je mocno pomalować. Że pigmentacja ust robi się teraz jeszcze słabsza, w związku z tym trzeba je jeszcze lepiej podkreślić. Że coś z włosami jest nie tak, coś z cerą jest nie tak, że się pojawiają jakieś czerwone naczynka, że cera zrobiła się bardzo matowa i lekko poszarzała wręcz. Pojawiają się jakieś zasinienia pod oczami.
I po tym pół roku chodzenia w dobrych kolorach doskonale już sobie zdajesz z tego sprawę, że Ty nie jesteś niewystarczająca, i że to nie jest tak, że w Twojej urodzie coś jest nie tak. Że ona jest jakaś niedoskonała. Że dlaczego mnie Bóg inaczej nie stworzył?! 😉 Tylko wiesz już, że chodzi o to, że ten kolor po prostu Tobie nie odpowiada, że Ty w tym kolorze nie wyglądasz dobrze. Że sprawia, że coś się niedobrego dzieje na tej Twojej twarzy. I w związku z tym myślisz „Ja tej bluzki nie kupuję, ta bluzka nie będzie dla mnie. Idę szukać innej, różowej!”.
Ale czy ten pomarańcz rzeczywiście tak zupełnie nigdy nie wchodzi w grę? Właśnie o to chodzi, że w pewnym momencie zaczniesz sobie te zasady łamać i będziesz wychodziła z tego swojego schematu różowego, niebieskiego i fioletowego. Natomiast będziesz już wiedziała, że ten pomarańcz to będą sznurówki w bucie. Będziesz wiedziała, że ten pomarańcz to będzie pasek. Że to będzie może bardzo mały element we wzorze. Bo ten pomarańcz właśnie będzie bardzo fajnie komponował się z tym fioletem i różem w Twoich stylizacjach, będzie fajnym, wyróżniającym się akcentem, ale nie będzie już to właśnie golf!
W momencie, kiedy będziesz miała swoje kolory w szafie (idąc jednym tym kluczem i schematem, który poznasz na takim spotkaniu), wtedy wszystkie te kolory będą do siebie pasowały. Tam nie będzie możliwości błędu! Nie będziesz musiała poznawać zasad jak łączyć kolory – czy łączyć je sąsiadująco, czy naprzeciwko siebie, czy po trójkącie. Jest mnóstwo tych różnych zasad! Nie będziesz musiała się ich uczyć w żaden sposób, ponieważ wszystkie kolory w Twojej garderobie będą do siebie pasowały, bo będą miały tą samą podstawę, ten sam klucz, ten sam schemat. Tych schematów jest kilka, w zależności od tego jaki masz typ kolorystyczny – nie każdy idzie tym samym schematem i tym samym kluczem. Ale jak będziesz kupowała kolory do swojej szafy pod Twój indywidualny klucz, wszystko się ze sobą totalnie połączy. Przestanie Cię co rano boleć głowa co masz na siebie włożyć, jak to ze sobą zostawić i połączyć, ponieważ to wszystko do siebie pasuje!
Z drugiej strony – wychodzisz z tych swoich basiców, wychodzisz z tej czerni, wyglądasz coraz lepiej, ponieważ widzisz, że cera, oczy i wszystko na Twojej twarzy zaczyna bardzo fajnie pracować z tymi kolorami. Zaczynasz być po prostu widoczna, zaczynają się sypać komplementy, więc wychodzisz z tych swoich neutrali, zaczynasz być bardziej kolorowa, zaczynasz być bardziej zauważalna. To nie chodzi o to, żeby każdy chodził w neonach i pstrokatościach. Nie będziemy tak bardzo szaleć z tymi kolorami, że jak wyjdziesz na ulicę, to będziesz totalnie zauważalna i ktoś pomyśli „Jezu, jak ona się ubrała? Boże, ja bym w życiu tak się nie ubrała!”, tylko bardziej „Jeeej, ale cudownie, też bym tak chciała potrafić! Ja chodzę tylko w czarnym, albo tylko ewentualnie jeden kolor mam na sobie, a ta dziewczyna pięknie połączyła ze sobą trzy kolory i to wszystko jakoś tak ze sobą pasuje i jest takie ładne!”. To właśnie na tej zasadzie zaczynasz być zauważalna na ulicach. Nie bo clown, tylko bo jest po prostu pięknie i estetycznie.
To, że potrafisz się szybko ubrać co rano, ubierasz się w kolor i wyglądasz w tym pięknie, sprawia też, że skoro podkreśliłaś wszystko, co jest najpiękniejsze w Twojej urodzie, to nie musisz się bardzo malować. Okazuje się, że nie musisz już spędzać kilkunastu minut na tym, żeby poprawić kolor, nasycenie i kształt brwi, tylko to jest dosłownie muśnięcie i nadanie kształtu tym brwiom. To jest nałożenie jedynie różu na policzki, bo się okazuje, że cera nie jest już taka zażółcona, w związku z tym nie musisz z tym kolorytem tak bardzo walczyć. Albo że te naczynka na twarzy już się ładnie schowały, tak się uspokoiły i wyciszyły, w związku z tym podkład rzeczywiście też nie jest potrzebny – albo już nie musisz tak mocnego i kryjącego podkładu na siebie nakładać, bo wystarczy już w tym momencie krem BB.
Więc tak naprawdę są tutaj same zalety! Ale co jest sekretem tego, że weszłaś do tego pudełka (w którym możesz się potem łokciami trochę porozpychać, możesz sobie czasem tak wyjrzeć poza to pudełko, i sobie pomarańczowe sznurówki do tego pudełka wsadzić, bo wiesz już gdzie ewentualnie te kolory niewłaściwe i niepasujące do Twojego typu urody mają być – w jakim natężeniu, w jakim procencie mają one być w Twojej stylizacji, żeby jej nie zdominowały, a żeby rzeczywiście podkreśliły ją i żeby dodały trochę takiej szczypty pieprzu)? Że wiesz już jak się ubrać, jesteś w tym schemacie pudełka, wiesz jak te kolory ze sobą połączyć i już żadnych błędów nie popełniasz? Że tego makijażu używasz już trochę mniej albo jest on delikatniejszy? To wszystko wynika z tego, że zrozumiałaś swoją urodę. Że Ty wiesz jaki jest klucz Twojej urody. I że zrozumiałaś już nareszcie to, że Ty nie musisz walczyć ze swoją urodą. Że nie musisz dopalać jej kolejną warstwą (makijażu, farby), tylko chodzi o to, żeby zacząć ją podkreślać. I cieszyć się tym, co pięknego masz w sobie. Bo to może być cudowna cera, bardzo fajna pigmentacja ust, bardzo przyjemne, szkliste oko albo po prostu cudowna, spokojna harmonia w Twojej urodzie. Jak zrozumiesz tą swoją urodę, to wtedy przestajesz się siebie czepiać. A wiadomo – jak przestajemy się siebie czepiać, to żyje nam się fajniej. Częściej się uśmiechamy. Lepiej się ze sobą czujemy. Zbieramy wtedy też więcej komplementów. Ja rozumiem, wiem, że nie ubieramy się dla kogoś, tylko dla siebie. Ale jednak to jest fajne, jak się dostaje te komplementy, prawda?
Tak że bardzo zachęcam Ciebie do tego, żebyś nie szła na analizę kolorystyczną dla samego poznania danych kolorów, tylko dla zrozumienia o co chodzi w tej Twojej urodzie. Co jest tym jej kluczem?
Jak wiesz (bądź nie wiesz, bo być może jesteś tutaj pierwszy raz!) wykonuję analizę kolorystyczną stacjonarnie, jak również online – stacjonarnie jestem w Warszawie, online wykonuję ją na podstawie przesyłanych mi zdjęć. Możesz skorzystać z tej oferty, odezwij się do mnie! Natomiast jeżeli nie masz możliwości, bądź nie masz ochoty, bądź z innych przyczyn nie możesz sobie pozwolić na skorzystanie z takiej oferty, przygotowałam również dla Ciebie kurs online „Zrozum swoją urodę”.
Jest to kurs, w którym po kolei, krok po kroku przedstawiam Ci o co może chodzić w Twojej urodzie. Tłumaczę Ci jakie porobić ćwiczenia w domu, co zrobić, żeby rzeczywiście zrozumieć, czy Twoje kolory powinny być bardziej jasne, czy bardziej ciemne. W jaki sposób znaleźć w swojej urodzie punkty decydujące o tym, czy te kolory powinny być bardziej żywe, czy bardziej zgaszone. Czy to powinny być bardziej kolory chłodne, czy bardziej kolory ciepłe. Jak łączyć te kolory i te atrybuty swojej urody, czy mają być jasne i ciepłe, czy może ciemne i chłodne? A może zgaszone i ciepłe?
Podczas tego kursu przeprowadzam Cię przez kilka kroków i tłumaczę Ci co prawdopodobnie jest najważniejsze w Twojej urodzie. I nawet jeżeli nie znajdziesz tego najważniejszego elementu, to mimo wszystko będziesz już wiedziała, czy raczej jaśniej, czy raczej ciemniej, czy raczej zgaszone, czy raczej czystsze, czy bardziej będziesz szła w tym kierunku chłodnym, czy w tym kierunku ciepłym. Będziemy też szukały typu kolorystycznego – nie będzie to łatwe, od razu ostrzegam! – ale będą ćwiczenia. Będę tłumaczyła różne punkty charakterystyczne dla Twojego typu urody – jeżeli właśnie nim jesteś, to co się powinno na tej Twojej twarzy wydarzyć?
Tak że jeżeli nie chcesz (bądź nie możesz) skorzystać z analizy kolorystycznej stacjonarnej czy też online, bez względu na to czy u mnie, czy u każdej innej kolorystki, zachęcam Cię do skorzystania z mojego kursu online, w którym przeprowadzam Cię przez cały ten proces zrozumienia swojej urody. I wtedy gwarantuję, że pokochasz tą swoją urodę, przestaniesz się też jej czepiać!
Oczywiście, poza kursem online i analizą kolorystyczną, zapraszam Ciebie po prostu na moje social media. Na Instagramie zdecydowanie najwięcej się dzieje, tak że widzimy się również gdzieś w przestrzeni Internetu 🙂