Analiza kolorystyczna ogranicza nam wybór kolorów – to bardzo częsty argument sceptyków tej usługi, ale pytanie czy to ograniczenie faktycznie jest takim minusem? Zastanówmy się nad tym.
Nagrałam na ten temat krótki filmik, ale jeśli wolisz czytać, to poniżej znajduje się jego transkrypcja.
Rozumiem, że lubimy się wyrażać modą, lubimy mieć swobodę na zakupach i nie chcemy mieć żadnych ograniczeń, ale czy faktycznie tak obszerny wybór kolorów nam służy? Wiem, że analiza kolorystyczna nie jest dla wszystkich, już o tym wspominałam. Natomiast dzisiaj chciałabym bliżej przyjrzeć się temu czy te ograniczenia jednak nam nie pomagają?
Jeśli wybieramy się na zakupy do galerii (albo nawet siadasz do nich online), i jeśli nie są to zakupy takie bardzo konkretne, na przykład: Muszę kupić sobie biały t-shirt, muszę kupić granatową marynarkę do pracy albo kapelusz na wakacje, to jak najczęściej wyglądają te nasze decyzje zakupowe?
Chodzimy po sklepie (albo też, nie wiem, scrollujemy sobie właśnie Internet) i szukamy. I tak nie do końca wiemy czego. Szukamy, szukamy, szukamy, no i mamy szereg fasonów, szereg kolorów, cen, składu materiałów. Ale my szukamy „tego czegoś”. I decydujemy się na… neonową bluzkę. Tak, to będzie właśnie takie „to coś”. Wow, nie mam czegoś takiego w szafie. No, zaszaleję! Zaskoczę wszystkich swoich znajomych czy tam rodzinę! O!
Przymierzasz. Kupujesz. Serce tak trochę niepewnie bije, ale z taką lekką ekscytacją.
No zaszalałam. No nie wiem, nie wiem, ale przecież RAZ SIE ŻYJE! A co tam! Teraz jeszcze tylko będę musiała do tego kupić sobie spodnie, buty, jakąś torebkę, na pewno będę musiała zrobić jeszcze odpowiedni makijaż, ponieważ z samym podkładem i rzęsami to jednak może za bardzo mnie nie będzie w tym widać, no ale RAZ SIE ŻYJE.
Dokupujesz do tego elementy. Malujesz się mocniej. Tak trochę kombinujesz. W końcu idziesz tak ubrana na tą imprezę czy na to spotkanie ze znajomymi, no i wszyscy na Twój widok wpadają w zachwyt. Mamy to, mamy ten efekt wow! Wracasz do domu, zestaw wraca do szafy, Ty wskakujesz w swoje takie codzienne jeansy, biały t-shirt, bo hello, przecież nie będziesz chodziła na co dzień w tym neonie, jeszcze nie oszalałaś, no nie?
Jaki jest finał? Ta stylizacja jest tym takim smutnym zestawem, który został raz założony na imprezę. Nic więcej. Nie nosisz tego, bo, na przykład, nie chce Ci się za każdym razem malować do tej bluzki, żebyś była jakkolwiek widoczna. Po drugie, wszyscy już Ciebie w tym neonie widzieli, więc trzeba by było teraz coś nowego jeszcze dokupić, jakąś inną szaloną rzecz, bo potrzebujesz tej nowej dawki dopaminy, a w tym neonie już nikt tak entuzjastycznie nie zareaguje, bo – no właśnie – wszyscy Cię w nim widzieli. Z innej strony jeszcze, nie wiesz za bardzo jak w ogóle ten neon łączyć ze swoimi rzeczami w szafie.
No i historia się stale powtarza – z różnymi częściami garderoby, i tymi innymi, dziwnymi kolorami ubrań. Ubrań w szafie przybywa. Wszystkie je zakładasz tylko raz. Nie wiesz za bardzo jak możesz je wykorzystać w takim życiu codziennym, a w życiu codziennym chodzisz stale w tych samych nieciekawych, rozciągniętych ubraniach, nieco już może zużytych. Te ubrania w żaden sposób nie sprawiają Ci przyjemności. I w tym momencie koło się zamyka, bo ta codzienność właśnie sprawia, że za każdym razem potrzebujesz tego „skoku z bungee”, żeby poczuć trochę tej ekscytacji ze swojego wyglądu i żeby zrobić ten efekt wow.
Dobra, wiem, że ta historia jest trochę przydługa, ale chciałabym jak najlepiej ją opisać, żeby przejść do sedna sprawy. Swoją drogą też jestem ciekawa: czy rzeczywiście odnalazłaś się w tej historii?
Jeśli mamy ograniczony wybór kolorów, to często bardzo (paradoksalnie) jest to dla nas tak naprawdę odblokowanie się na kolor i odblokowanie się na wykorzystywanie go w codzienności, niż jakiekolwiek ograniczenie. Bo jeśli nie masz swojego konkretnego stylu w szafie, to może właśnie ten ograniczony wybór kolorów może być tym pierwszym krokiem do pokochania swojej garderoby i wyglądu. Tego wyglądu na co dzień!
W analizie kolorystycznej dobiera się taką paletę kolorów, która podkreśli Twoje naturalne piękno. Z jednej strony ograniczony wybór kolorów, ale z drugiej strony, jeśli właśnie na co dzień chodzisz w jeansach i białym t-shircie, to w Twojej szafie po takim spotkaniu zaczynają pojawiać się (w odpowiednim odcieniu) róże, fiolety, czerwienie… To wszystko akcentujesz sobie żółcieniami czy zieleniami, i w jakiś sposób zaczynasz wyróżniać się w tłumie. Twoja uroda odwdzięcza się świeżą, promienną cerą, świetlistą tęczówką, może wyciszonymi zaczerwienieniami na policzkach…
I już tak naprawdę nie tylko na imprezie, ale i na spotkaniu czy w kolejce w sklepie, Twoi znajomi, jak Ciebie spotkają, zachwycają się tym Twoim wyglądem, mówią „Kurczę, jakoś tak pięknie dzisiaj wyglądasz”, ale też nie do końca wiedzą o co chodzi, ponieważ nie łączą tego zupełnie z kolorem ubrań, jakie masz na sobie. Pani recepcjonistka u dentysty zachwyca się tym, jak fantastycznie połączyłaś dzisiaj w stylizacji te kolory i że wyglądasz tak zupełnie niebanalnie.
A Ty? Co? Rośniesz. Bo kto nie lubi komplementów? No ej, nie oszukujmy się. Zawsze jest nam miło kiedy ktoś zachwyca się naszym wyglądem. Uśmiechamy się, prostujemy, jest nam miło. A z uśmiechem na twarzy wyglądamy jeszcze lepiej, prawda? I co w konsekwencji? Kolejne komplementy się sypią 🙂 I ta kula śnieżna zaczyna nam rosnąć i coraz bardziej się to wszystko napędza.
Pytanie: czemu tak się wydarzyło? Bo został nam ograniczony wybór kolorów!
Zastanów się teraz: ile kolorów masz w szafie? Teraz, tak jak sobie pomyślisz o swojej szafie. W ilu realnie kolorach chodzisz w takim życiu codziennym? Tak, wiesz, bez oszukiwania! Po prostu jest to takie pytanie do przemyślenia.
I jeśli wybór kolorów zostanie Ci w tym momencie ograniczony – z tego, co już masz w szafie, do czterech (oczywiście, jeśli mamy być szczerzy, to analiza kolorystyczna nie jest aż tak zero-jedynkowa, ale żeby było nam łatwiej sobie to wyobrazić, tak – zostaje Ci ograniczona do czterech) kolorów. I jeśli zagwarantuję Ci rzeczywiście, że w tych czterech kolorach wyglądasz totalnie jak milion dolarów, to… Czy w stosunku do tego dnia dzisiejszego, do tego co już masz w szafie, czy ten wybór kolorów został Ci właśnie ograniczony? Czy może jednak na odwrót? Czy może jednak poszerzy Ci się paleta kolorów, w których mogłabyś chodzić? Tak na co dzień, przypomnę!
Fajnie jeśli zostawisz komentarz, ale też ufam, że może być Ci trochę niewygodnie w serduszku po tym co teraz tutaj przeczytałaś, i może jeszcze nie chcesz tak głośno przyznać, że faktycznie tak jest. A jeżeli jesteś już z kolei po tej drugiej stronie i jeśli wybór kolorów został Ci „ograniczony”, i faktycznie zaczęłaś już chodzić w tych kolorach i czujesz się w nich fantastycznie, to bardzo proszę – skomentuj. Pomóż mi proszę przekonać innych, że ograniczając ten wybór, tak naprawdę otwieramy drzwi do tych kolorów!
Na koniec dodam, że jeśli chcesz poznać swoje kolory, w których Twoja uroda świeci tym naturalnym blaskiem, to zapraszam Cię do zapoznania się z moją ofertą 🙂